sobota, 15 marca 2014

Od Caylitha C.D. Bliss


- Jak większość tutaj, jestem wojownikiem. W sumie tylko do tego się nadaję... - zwiesiłem głowę, ale zaraz uśmiechnąłem się - Panie tu tak same? Z tego co widziałem o tej porze kręci się tu pełno niebezpiecznych zwierząt.
Klacze dziwnie się na mnie popatrzyły. No tak, źrebakami nie były i umiały się same obronić. Błąd! Ale... jedna z nich roześmiała się. Nie wiedziałem o co jej chodzi, gdy coś boleśnie nie uszczypnęło mnie w nogę. Przestraszyłem się i przypadkowo Stalowymi Kopytami zgniotłem biednego raka. Wtedy już obie roześmiały się i padły na mokry piasek, nie potrafiąc się uspokoić. Ja parsknąłem. Tak, to z tej perspektywy mogło rzeczywiście wyglądać bardzo zabawnie. Dopiero kiedy dosięgnęła je ogromna fala przypływu opanowały się, z kolei ja zacząłem podśmiewać się pod nosem. W końcu wszyscy wyśmiali się.
- Może wracajmy? Rzeczywiście, jeśli przybędzie tu wataha wilków z niedźwiedziami na czele to za ciekawie nie będzie. - powiedziała Bliss, jeśli dobrze zapamiętałem. Jeśli dobrze usłyszałem przez śmiech to Cete skinęła głową na zgodę i klacze ruszyły kłusem w kierunku wyjścia z plaży.

<Cete? Bliss?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz