piątek, 14 marca 2014

Od Jackdew C.D. Winter Wind

- Mo..możemy - powiedziałam niepewnie ,kuląc lekko uszy.
Nigdy nie ufałam wszelkim specyfikom ,bo nie miałam potrzeby ich używać. Wierzyłam tylko w naturalne kuracje i odporność. Przez większość życia żyła we mnie opinia ,że równie dobrze poradzę sobie z nimi jak i bez nich. Po za tym w górach i tak czy siak trudno było sporządzić nawet najprostszy eliksir. Moja ojczyzna była surowa i wymagała wytrwałości. Nie było mowy o żadnych chorobach czy ranach. Może jednak blizny na psychice ulegną wyleczeniu dzięki tym całym miksturom?
Winter bez większego wahania w kłusowała do jaskini. Ja powlekłam się za nią ,rozglądając lękliwie wokół.
- Eclipe! - zawołała klacz zatrzymując się. Patrzyła wyczekującą w głąb groty.
Śnieżnobiała klacz wychyliła się zza ściany i uśmiechnęła łagodnie.
- Winter - rzekła miłym spokojnym głosem - Co cię do mnie sprowadza o tak wczesnej porze?
Poczułam jak Bliss lekko popycha mnie do przodu. Zrobiłam kilka krótkich kroków wyłaniając się z cienia. Eclipe spojrzała na mnie łagodnie.
- Jak rozumiem potrzebujesz pomocy uzdrowicielki. Co się dzieje? - spytała rzeczowo przyglądając mi się uważnie.
Pisnęłam coś niezrozumiale i z niemym błaganiem zerknęłam na Winter. Siwka wywróciła oczy do góry ,ale uśmiechnęła się.
- Widzisz Eclipe ,naszej nieśmiałej Jackdew ostatnimi czasu śnią się uciążliwe koszmary. Co gorsza związane są z jej przeszłością. Dew nie znosi tego zbyt dobrze - wyjaśniła.
Klacz pokiwała głową i z namysłem obejrzała fiolki stojące na półeczce. Wbiłam wzrok w ziemię i niepewnie rzucałam krótkie spojrzenia po kątach jaskini.
Wkrótce Eclipe znalazła to czego szukała. Sięgnęła po niebieściutki jak letnie niebo kryształowy flakonik i potrząsnęła nim lekko. Wewnątrz zapluskał płyn.
- To powinno pomóc ,ale spróbuj teraz trochę łyknąć - rzekła powoli - Nie wiem czy twój organizm dobrze przyjmie wywar.
Skinęłam lekko głową i wypiłam łyczek. Przez moje gardło przelało się niesamowite zimno. Wzięłam gwałtowny wdech. Płyn zmroził cały mój przełyk i uwięził oddech w płucach. Zakaszlałam okropnie i z trudem utrzymałam równowagę. Lodowatość szybko zniknęła zostawiając jedynie nieprzyjemny chłód.
Eclipe pokręciła głową i przyjrzała mi się troskliwie.
- W porządku? - spytała.
- Tak - wychrypiałam osłabionym głosem - Ale następnym razem ostrzegaj mnie przed takimi ... rzeczami.
Klacz skinęła lekko i ponownie skupiła się na półce. Po chwili sięgnęła po fiolkę o jasnozielonej trawiastej barwie.
-Spróbuj tego - podała mi miksturę.
Łyknęła niepewnie. Po moim gardle rozlało się przyjemne kojące ciepło. Westchnęłam cichutko czując jak rozgrzewa moje zziębnięte ciało. Odetchnęłam cichutko ,uśmiechając się leciutko. Napój miał miły smak. Jakby płatki pewnej górskiej rośliny ,która niegdyś była moim przysmakiem.
Eclipe musiała to zauważyć ,bo na jej pysku zagościł przyjazny wyraz.
- Myślę ,że to ci pomoże - rzekła przyjaźnie - Pij codziennie przed snem. Jeden krótki łyczek. Powinnaś mieć bezsenne spokojnie przespane noce.
Pokiwałam głową i spojrzałam nieśmiało na klacz. Winter w skupieniu stała obok śledząc uważnie wszystko co się dzieje.
- Dziękuję Ci - powiedziałam cicho z sympatią.
- Na razie nie dziękuj - zaśmiała się - Zobaczymy czy kuracja przyniesie pożądane skutki.
- Mimo to ciesze się ,że chcesz mi pomóc.
- Moim obowiązkiem jest pomaganie innym. Nie musisz za nic dziękować.
Uśmiechnęłam się ponownie i zwróciłam wzrok ku wylotu z jaskini. Księżyc zniknął już za widnokręgiem. Na ziemi kładły się głębokie cienie ,rozwiewane powoli przez wschodzące słońce. Dzień budził się do życia ,zapowiadając kolejny wionący wiosną poranek.

<Bliss? Eclipe? Przyznam ,że nie miałam najmniejszego pomysłu na koniec ;c>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz