poniedziałek, 17 marca 2014

Od Scypiona C.D Aurory

Posłałem nowo poznanej klaczy szeroki uśmiech. Aurora ze zdziwieniem mi się przypatrywała, tak jakby nie mogła uwierzyć, że w ogóle istnieję, a co dopiero jestem tu. Tak. Najwyraźniej zdążyła już zapomnieć o mej obecności, ponieważ niemalże natychmiast powróciła do poszukiwań zaginionego jabłka. Co prawda wciąż nie wiedziałem dlaczego jeden owoc ma aż tak wiele znaczenie, aczkolwiek nie miałem zamiaru się pytać. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła...
- No nie... - Aurora mruczała coś pod nosem, raczej było to skierowane do siebie. Uniosłem brew w geście zapytania. - Widzisz? Nie mogę dosięgnąć żadnego z jabłek. Wszystkie są za wysoko, albo są wciąż niedojrzałe. Fatalna sprawa! - westchnęła stając na tylnych nogach. Istotnie, brakowało jej paru centymetrów do najbliższego owocu, a wyglądała na naprawdę zmartwioną zaistniałą sytuacją.
- Pozwól, że ja się tym zajmę. - Uśmiechnąłem się ciepło. Uniosłem przednie nogi na wysokość głowy i oparłem się nimi o pień drzewa. Dzięki temu miałem mniejszy ciężar do wytrzymania. Bez problemu sięgnąłem po wspaniale zarumienione jabłko i włożyłem je do kosza.
- Dziękuję! - klacz rozpromieniła się.
- Do usług. Pomóc ci w czymś jeszcze, Auroro? - spytałem z grzeczności. Choć nie ukrywam, że chciałem poznać kogoś jeszcze prócz Cete.
Izabelowata klacz podniosła kosz i powolnym stępem ruszyła przed siebie. Towarzyszyłem jej.
- Cóż, myślę, że możesz mi coś o sobie powiedzieć. Kiedy tu dołączyłeś, hę? - przekrzywiła głowę.
- Naprawdę niedawno, może kilka godzin. Wasza Alpha prawie mnie potrąciła - na wspomnianą sytuację rozbawiony pokręciłem łbem.

(Auroro?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz