czwartek, 20 marca 2014

Od Pandory C.D. Section'a

Byłam typem istoty, która czując gniew, nie wydziera się na całe gardło, tylko siedzi cicho i nie daje nic po sobie poznać. Tak właśnie stałam teraz, wpatrując się w błoto, po którym roznosiły się maluteńkie fale powstałe w wyniku upadku kolejnych kropel deszczu.
Pochopna ocena... może jednak moja inteligencja mnie przechytrzyła. Może jednak nie powinnam opowiadać "historii swojego życia" ogierowi, którego znam zaledwie kilka dni. Jednak od zawsze miałam talent, by psuć nowe znajomości, to też teraz Section oddychał niespokojnie, stojąc za moimi plecami. Kotłował się w nim gniew, którego zapewne nie potrafiłabym sobie wyobrazić.
Prawdą było to, że go zraniłam. Trudno mi jednak było ocenić to, czy jest mi z tego powodu żal. Było we mnie jakieś uczucie… dziwne, niezrozumiałe, którego nie potrafiłam dokładnie określić.
Pomijając co chwila uderzające grzmoty oraz przeszywające niebo błyskawice, panowała grobowa cisza. Nie wiedziałam co powiedzieć. Nie chciałam znów go zranić, spowodować, że ponownie zacznę szarpać jego nerwy. Milczałam więc, nie rozmyślając nawet nad tym, jak ubrać moje myśli w słowa.
Nie mówiłam nic również wtedy, gdy ospale odchodziłam w stronę leśnego gąszczu. Section rzucił mi jeszcze przelotne, pełne złości spojrzenie, po czym ponownie odwrócił głowę.
Była późna noc, gdy bez celu kroczyłam ścieżkami i co jakiś czas o chrapy pacnęła mi kropla deszczu, która ześlizgnęła się z jakiegoś liścia. Czułam zmęczenie, nawet senność, ale ani razu nie pomyślałam o tym, by powrócić do jaskini ogiera. Głównie dlatego iż sądziłam, że nie pozwoli mi się nawet do niej zbliżyć. Ale cóż, zasłużyłam na to.
Im dłużej rozmyślałam nad tym i owym, tym więcej dostrzegałam błędów w moim postępowaniu. Gniadosz okazał wobec mnie uprzejmość, zaprosił do jaskini, spędził w mojej obecności sporo czasu, co raczej nie udało się nikomu, kto nie należał do grupy moich przyjaciół (a i tych była zaledwie garstka), a ja zachowałam się w ten sposób. Powinnam pomyśleć między innymi na moim przykładzie, jak bardzo cierpi się myśląc o przeszłości. To jednak była jednak z tych cech, które przekazał mi ojciec. Byłam najzwyczajniej w świecie roztrzepana oraz nieco lekkomyślna – najpierw robiłam, potem myślałam.
- Ateno… czemu nie jest tak, jak mówiła moja matka? - zadałam pytanie, zwracając się ku niebu. - Czemu mówiła, że ktoś wreszcie okaże mi zrozumienie i zaakceptuje moje wady i słabości, kiedy jak na razie wszyscy mnie przez nie odrzucają? No tak, zapomniałam… przecież mnie się nie da lubić. - mruknęłam do siebie.
Znów zaczęłam uważnie i dokładnie wertować każde moje słowo, reakcję Section’a oraz moje emocje. Powinnam go przeprosić, ale ponownie nie wiedziałam jak zareaguje.
- Za dużo myślę - znów powiedziałam do siebie pod nosem. - Ech, czemu jesteś takim potwornym tchórzem? Czemu nie potrafisz stawić czoła temu, co nieuniknione? Czemu z a w s z e wychodzisz na kompletnego, bezmózgiego debila?
Spuściłam łeb i przyśpieszyłam do energicznego kłusa, po czym zaczęłam szukać jakiejś prowizorycznej kryjówki, w której mogłabym przeczekać noc.

<Section? Dwie tak skrajnie podobne dusze, które wciąż nie mogą znaleźć wspólnego języka.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz