wtorek, 11 marca 2014

Od Caffe cd. Saturna

Skakałam po lesie ganiając za motylem nocnym gdy zobaczyłam nad rzeką jakiegoś konia. Nie umiał przeskoczyć. Obserwowałam chwilę jak się kręcił w tą i w tą. nagle zniknął, a zanim się zorientowałam stał przede mną. Krzyknął głośno i mnie wystraszył, a ja w napadzie paniki zmieniłam się w mysz.

- Kim jesteś i dlaczego krzyknęłaś? - spytał koń gdy się uspokoił.
- Jestem Caffe. - powiedziałam cichym mysim głosem. - A dlaczego ty krzyknąłeś?
- Wystraszyłem się ciebie.
- A ja twojego krzyku.
Odmieniłam się i znów byłam koniem.
- Jak to zrobiłaś? Nie męczysz się? - spytał zdziwiony moją przemianą.
- Wytwarzam tak dużo energii, że taka przemianka równa się dziesięć mil stępem. - odparłam, choć sama nie wiedziałam co mówię.
- Mieszkasz tu?
- Od trzech dni.
- A spotkałaś tu inne konie?
- Nie. A mogę ja teraz zadawać pytania?
- No dobra.
Chwilę pomyślałam o co spytam i zaczęłam:
- Jak masz na imię? Po co tu przybyłeś? Jak zrobiłeś, że tak zniknąłeś i się pojawiłeś? Masz jakąś rasę? Jaką?...
- Dobra za dużo tych pytań!
- To proszę o odpowiedzi.
- Nazywam się Saturn i wyrzucono mnie ze stada. Jestem quarter horse, a to znikanie i pojawianie się to teleportacja.
- Te-le-por-ta-cja. - powiedziałam wyraz sylaba po sylabie, a potem się zaśmiałam. - Choć, pokażę ci swój obóz.
Wkroczyłam do lasu. Saturn poszedł za mną. Na małej polanie udeptałam wcześniej trawę i ułożyłam kłodę. Właściwie to nie udeptałam tylko powaliłam trawę kłodą i ją zostawiłam. W jednym miejscu była sterta jabłek.
- Częstuj się. - powiedziałam. Ogier chwycił jedno jabłko i je zjadł.
Zaczęliśmy rozmowę podczas której dużo się o sobie dowiedzieliśmy. W pewnym momencie Saturn zadał pytanie:
- To miejsce nosi jakąś nazwę?
- Może ma. Ja nazywam je kotlinką, albo Ferus Torrentem Vallem.
- A co to znaczy?
- Kotlina Dzikiego Potoku.
- Dość ładnie. - usłyszałam głos jakiegoś konia. Nie był to Saturn, bo głos należał raczej do klaczy.

<Która dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz