poniedziałek, 10 marca 2014

Od Jackdaw C.D Aragona

Spojrzałam na ogiera z uwagą i nieufnością. Nie miałam zaufania do koni tym bardziej takich nachalnych jak on. Umyślnie stanęłam od niego na wystarczającą dużą odległości ,by w razie czego móc szybko zyskać dystans.
- Może byś mi się przedstawił skoro już mnie gdzieś zapraszasz? - spytałam cicho ,ale z wyczuwalną niecierpliwością.
Ogier chyba tego nie zauważył ,bo zerknął na mnie zawadiacko.
- Aragon ,ślicznotko. A jakie ty imię nosisz moja pani? - zagadnął.
Powstrzymałam skrzywienie się i tylko odwróciłam wzrok.
- Jackdaw - mruknęłam w odpowiedzi ,skrobiąc kopytem w piasek.
- Mogłabyś powtórzyć? - przysunął się nieco do mnie. Ot niedosłyszenia ,a jednak świetny powód by podejść bliżej.
- Możesz mówić mi Kawka - powiedziałam już głośno ,unosząc na niego oczy. Typowa dla mnie nieśmiałość rozpłynęła się ustępując miejsca irytacji i niechęci. No nie powiem ogier ma w sobie to ,,coś''.
Błysnęło mu w oczach. Czyżby wynalazł kolejny iście zachwycający tekścik?
- Tak więc ptaszynko - podchwycił. Niech to szlag - Co cię przywiało w te strony?
Naprawdę  nie miałam ochoty mu o sobie opowiadać. Co się z tobą dzieje Jackdaw? Gdzie twoja zwykła sympatia dla wszystkich?
Westchnęłam cicho i z ,miałam nadzieję, odrobiną przyjacielskości spojrzałam na ogiera.
- Pochodzę z daleka - odparłam siląc się na miły ton głos - Los nie szczędził na mojej osobie. Nie miałam łatwego życia. Po rozpadzie mojego niegdysiejszego stada ,wyruszyłam w podróż aż wreszcie dotarłam tutaj- nigdy nie byłam zbyt wylewna- Miałam nadzieję ,że spotkam tu jakieś stado - rzuciłam niby przypadkiem ,choć miało to określony cel. Może Aragon załapie aluzje?
Ogier jedynie pokiwał głową.
- Też nie miałem łatwo - powiedział jakby to była jedna z rzeczy która miałaby nas łączyć - Szczególnie po śmierci mojej matki. To straszne stracić kogoś bliskiego.
> Miałam ochotę parsknąć prześmiewczo i wygarnąć mu ,że on chyba jeszcze  nie wiem czym jest strata. Miast tego spojrzałam tylko na niego ze współczuciem.
- To okropny ból - rzekłam tak by pomyślał ,że ja tak naprawdę nikogo nie straciłam - Musiało być ci strasznie ciężko.
- I było - westchnął - Ale trzeba sobie radzić prawda? Teraz już tak się tym nie przejmuje. Powiedz ,piękna, miałabyś ochotę na przechadzkę? Nie stójmy tu tak jak trusie.
Uśmiechnęłam się słodko i przytaknęłam.
- Z chęcią - odparłam. Może spacer go uciszy? - Chodźmy więc.
Ruszyłam przed siebie pośpiesznym kłusem nawet nie czekając na ogiera. Usłyszałam jego kopyta na piasku. Moich nie było słychać.
- Długo już tu jesteś? - spytałam z ciekawością. Rzecz jasna niewiele mnie to obchodziło. Chciałam po prostu dowiedzieć się nieco więcej o nim ,by w razie czego nie mógł mnie zaskoczyć. Oraz o stadzie. To przede wszystkim.

<Aragon?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz