wtorek, 11 marca 2014

Od Jackdaw C.D Winter

Spojrzałam na klacz z mieszanymi uczuciami. Miałam do niej zaufanie jako do Bety ,nie sądziłam jednak że mogłabym się jej zwierzać z moich problemów. Było w niej coś co budziło moją sympatię. Nie mam przecież nic do stracenia.
Odetchnęłam głęboko i spojrzałam na okrągłą tarczę księżyca.
- Moje koszmary - zaczęłam cicho - nie są zwykłymi snami. Nie są to wymysły zmęczonego umysłu ,wyobrażenia naszych największych strachów. Nie wtaczają mnie w sytuacje ,w których nigdy się nie znajdowałam.Nie pokazują koni ,których nigdy nie poznałam. Moje koszmary - zawahałam się - to moja przeszłość.
- Przeszłość? - powtórzyła powoli Winter śledząc wzrokiem mknącą po nocnym niebie spadającą gwiazdę.
Pokiwałam głową po mimo ,że nawet tego nie zauważyła.
- Nie mam zamiaru wzruszać się jakimiś tkliwymi opowiastkami jakie to miałam trudne życie - kontynuowałam - Fakt faktem jest ,że los mnie nie oszczędzał. Nie wiem czy chce ci się słuchać tego wszystkiego.. - mój głos zadrżał lekko i rozpłynął się z kolejnym podmuchem wiatru.
- Mów proszę - klacz zerknęła na mnie z sympatią - Z chęcią cię wysłucham.
Podziękowałam jej za to w duchu. Można być silnym i starać się wszystko znosić samemu ,dobrze jest jednak czasem zrzucić ten ciężar i zwierzyć się komuś.
- Widzisz - podjęłam - urodziłam się daleko stąd. W mroźnej i lodowatej krainie ,gdzie słońce rzadko docierało. Moje stado nie było duże ,ale wymagało opieki. I tą opiekę zapewniały Alfy i ich dzieci. Może to zabrzmi jak typowa wyłuskana historyjka ,ale to ja i moja siostra owymi dziećmi byłyśmy. W przeciwieństwie do Tale ja z powagą brałam na siebie swoje obowiązki. Tym bardziej kiedy zginęli nasi rodzice - zadrżałam leciutko - Wszystko spadło na moją głowę. Tale nawet nie myślała mi pomóc. W końcu wygarnęłam jej co o niej myślę. Pokłóciłyśmy się. Obraziła się na mnie i zarzuciła ,że to wszystko to moja wina. Nigdy mi tego nie wybaczyła. Kilka tygodni potem zginęła rozszarpana przez wilki. Nie chciała razem ze mną i resztą stada zejść na niżej położone tereny. Prócz niej zginęło kilka młodziaków. To był dla nas trudny okres. Przez cały czas czułam się winna tym wydarzeniom - mówiłam coraz ciszej. W moich oczach zalśniły łzy - Gdy zeszliśmy z powrotem do doliny rozpętała się burza. Jeden z piorunów walną w drzewo. Wybuchł pożar. Wtedy straciłam całą resztę mojego stada - przełknęłam gule ,która stanęła mi w zaschniętym gardle - Potem była już tylko wędrówka. I koszmary. Co noc męczyły mnie obrazy tego dnia. Z czasem jednak to zrzedło. Miałam nadzieję ,że nie wrócą ,ale teraz.... Znów się pojawiają. Nie wiem do końca czemu. Możliwe ,że to przez to ,że znów należę do stada ,jakiejś społeczności. Cie...ciężko to wytłumaczyć - skończyłam cicho ,błądząc wzrokiem po konstelacji Łez - Mam nadzieję ,że mnie rozumiesz - szepnęłam.

<Winter?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz